Home › Fora › Różności › Luźne rozmowy › "Boję się dnia…" Einstein
- This topic has 1 odpowiedź, 2 uczestników, and was last updated 6 years, 1 months temu by azja.
- AutorPosty
- 9 października 2018 o 08:11 #8388aquilaModerator
Do Zombi chodzących po naszych ulicach pewnie już przyzwyczailiśmy się. Ten przypadek jednak powinien nam dać do myślenia.
Nastolatek zgubił się.
No i znowu nasz geniusz ma rację.A ty jesteś już uzależniony? :)
9 października 2018 o 15:34 #8399azjaModerator… przerażałoby mnie to zdarzenie, gdybym nie miał ugruntowanego zdania nt. gatunku ludzkiego: człowiek nie jest ani dobry, ani zły, tylko głupi. Żyjemy dzięki daemon’om, które funkcjonują w naszej podświadomości. Świadomość, to tylko kiepski interface i niewielka ilość aplikacji – nie zawsze sensownych. Daemon’y nie zmieniły się od 100 czy 50 tys. lat. Wtedy funkcjonowały sprawnie. Problem w tym, że od tego czasu drastycznie uległo zmianie środowisko, w którym działają – z natury na kulturę (lekko upraszczając). Sprawnie wykorzystują te okoliczności – do własnych celów – marketingowcy, politycy, magicy czy oszuści.
… z technicznego punktu widzenia opisany przypadek jest podręcznikowy. W sytuacji gdy polegamy na instrukcjach z zewnątrz, to tracimy orientację. Być może dlatego, że skupiamy się na recepcji informacji ze źródła, które nami kieruje, co powoduje, że nie starcza zasobów na obsłużenie – w tej sytuacji – nieistotnych elementów rzeczywistości. Czy, to będą instrukcje od żywego człowieka, z GPS’a, czy rozmowa telefoniczna – angażują nas na tyle, że resztą zajmuje się pozaświadoma automatyka.
… w czasach, gdy GPS nie był jeszcze powszechny, wiedziałem o istnieniu tego mechanizmu (choć GPS’a nie używałem), bo doświadczyłem go na przykładzie kierowca-pilot: gdy miałem obok kogoś, kto prowadził mnie do celu (na podstawie znajomości terenu lub mapy), to skupiałem się na kierowaniu i wyłączałem (podświadomie) funkcje związane z orientacją. W czasach gdy zastanawiano się, czy prowadzenie z telefonem jest bezpieczne, wiedziałem już, że jakakolwiek rozmowa (z telefonem w ręku, przez zestaw głośnomówiący, przez słuchawkę, a nawet z pasażerami) jest na tyle zajmująca, skupiająca uwagę, że prowadzenie pojazdu staje się niebezpieczne. Już wówczas unikałem takich sytuacji, a ludzi piszących SMS’y w czasie jazdy traktowałem jak idiotów. Przełomowym wydarzeniem było przejechanie – pewnego słonecznego dnia – tranzytem, przez jedno z największych miast w tym kraju, w czasie największych remontów, na autopilocie, bez świadomości. Prowadziłem w tym czasie rozmowę telefoniczną z klientem – rozpocząłem ją na wjeździe do miasta, zakończyłem na wyjeździe, z drugiej strony. Wierzcie, że uniknięcie czołówki z TIR’em mniej podnosi poziom adrenaliny, niż świadomość, że ostatnie pół godziny kluczyło się po mieście na autopilocie.
… czy jest rozwiązanie tego problemu? Można:
# polegać na ludziach, którzy ostrzegą nas, że skręcamy do jeziora albo wyciągną spod zderzaka, pod który wtargniemy, wgapieni w news’y z Ryjbook’a. Problem w tym, że ci ludzie, są tak samo głupi, jak my sami – kiepska podpora;
# polegać na zmianach cywilizacyjnych, bo takie kiedyś nadejdą. Tylko, czy dożyjemy?;
# polegać na sobie i tym, co sami możemy zrobić! No właśnie! Możemy, w mozolnym trudzie, zmodyfikować nasze zachowanie, podnieść poziom świadomości i zmienić nawyki – trzeba upgrade’ować system, bo ten staroć, na którym pracujemy, który jest w nas preinstalowany, nie spełnia już swoich zadań, nie sprawdza się w dynamicznym środowisku cywilizacyjnym, w jakim żyjemy. Potrzebujemy systemu rolling-release, a nie fixed, upgrade’owanego raz na kilkaset tysięcy lat.… nie uzależniajmy się od technologi, która ma być DLA NAS narzędziem, a nie my dla niej. Tabakiera jest dla nosa, a nie nos dla tabakiery.
Nie zadawaj pytania, jeżeli nie jesteś gotów usłyszeć odpowiedzi
- AutorPosty
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć w tym wątku.