Często pada pytanie czy na Linuksie można zarobić. Jak wiemy RedHat od lat zarabia krocie na udostępnianiu
oprogramowania za darmo a pobieraniu opłat za wsparcie, wliczając w to szkolenia, pomoc techniczną,
doradztwo, integrację infrastruktury itp. Swego czasu powstawały komercyjne dystrybucje jak Mandriva Xtreme lecz był to krótki okres nie przynoszący oczekiwanych dochodów. A co na to Manjaro?
O Spitfirze już pisałem. Tym razem zespół dostosował do sprzętu dystrybucję ze środowiskiem graficznym
KDE/Plasma. Bladebook, jak twierdzą developerzy, ma być dla mas lecz nigdzie jeszcze nie widać ceny tego „dzieła”. Patrząc na specyfikację nie będzie on chyba należał do najtańszych. Sprzedaż ma ruszyć jesienią, dokładnej daty jednak nie podano.
Choć jak mówi porzekadło: „Na koszulkach znak pingwina mają tylko lamerzy, prawdziwy linuksiarz ma
pingwina wytatuowanego na plecach„, to jednak dla osób mniej radykalnych, jest możliwość zakupu
bluzeczek i innych gadżetów. I właściwie tego miał dotyczyć mój wpis: „Kup bluzeczkę z napisem Manjaro i szpanuj na mieście”. :)
… sprzętu zapewne nie kupię, bo mam inny 'pomysł na życie’, ale szczerze popieram i uważam, że należy wspierać takie działania (zarówno Spitfire’y, Bladebook’i, jak i koszulki), dopóty, dopóki stanowią wsparcie lub wartość dodaną do celu głównego – nowoczesnego, efektywnego systemu operacyjnego. Należy, moim zdaniem, wystrzegać się – jak diabeł święconej wody – sytuacji, w jakiej znalazł się Microsoft: traktuje system operacyjny, jako narzędzie do zarabiania pieniędzy, zamiast zrobić dobry system, który zarobi dla nich pieniądze. Taki szyk przestawny nie prowadzi, w dłuższej perspektywie, do niczego dobrego. Ale dopóki azymutem jest dobry system – głosuję za.